Rozmiar XXL w świecie modelingu

Czytając wywiady z najróżniejszymi projektantami, kilka razy natknęłem się na stwierdzenie "łatwiej jest ubrać wieszaki niż grubasy".

Później dwudziestolatka idzie do sieciówki, przymierza sukienkę i w piersiach za luźna, na tyłku prawie się pruje. Celebryci, styliści i kto wie jeszcze próbują namówić projektantów do prezentowania ubrań na normalnych dziewczynach, żeby przestać propagować anoreksję. Czyli wychodzi na to, że projektanci są zbyt leniwi, żeby podjąć wyzwanie i szyć ubrania dla elek?

W sklepach bieliźniarskich większe rozmiary znajduje się teraz częściej niż standardowe, więc jeśli podstawy udało się zmienić to dlaczego nie resztę? Jednak wracając do modelek. W Polsce jest kilka agencji, w których pracują modelki maxi.

A ile to maxi 36 czy 46? Okazuje się, że standard to 38 – 40, a więc normalnym świecie to rozmiar M, czyli taki jaki nosi większość Polek. W niektórych agencjach znajdziemy maxi jako 40-44, 46-50. Co z tymi ostatnimi dziewczynami? W jednej agencji znajdziemy 9 takich kandydatek, w drugiej 5, a w jeszcze innej 3. Czyli, żeby zorganizować maxi pokaz, trzeba ściągnąć modelki z zagranicy? Bardzo opłacalne!

Gdybym był projektantem tłumaczyłbym się, że skoro nie ma większych modelek, nie ma na kim pokazywać ubrań i dla kogo szyć. Proste. Może jeszcze nie jesteśmy tacy duzi jak na przykład Amerykanie, nadwaga jeszcze nie jest problemem narodowym nr 1, więc nie musimy przejmować się osobami większymi od przeciętnej? Spokojnie, tendencja jest rosnąca. Ważymy coraz więcej. Wygląda na to, że puszyści na akceptację muszą poczekać jeszcze kilka lat.